Transakcje międzynarodowe mogą być wielką szansą dla przedsiębiorstwa – większy rynek, większe możliwości… Proces zawierania umów z kontrahentem zagranicznym, a następnie ich realizacja, co do zasady nie różni się znacząco od sytuacji, gdy zawieramy umowę „na podwórku krajowym”. Co więcej, granica ta niemal całkowicie się zaciera w przypadku handlu lub wymiany usług na terenie Unii Europejskiej.
Istnieją jednak kwestie istotne z punktu widzenia obsługi prawnej takiej transakcji, o których przedsiębiorcy często zapominają. Uwzględnienie ich już na etapie negocjacji i zawierania umowy transgranicznej pozwala ograniczyć ryzyko takiej transakcji i koszty jej obsługi.
Krok pierwszy: sprawdź, z kim zawierasz umowę i kto może ją podpisać
Z biznesowego punktu widzenia, proces weryfikacji naszego partnera handlowego z zagranicy powinien przebiegać dokładnie tak, jak w przypadku kontrahenta w Polsce. Najlepszym rozwiązaniem jest osobista wizyta w siedzibie firmy – pozwala ona naocznie przekonać się, z kim mamy do czynienia i w jaki sposób nasz kontrahent prowadzi swój biznes. Nie zawsze jest to jednak możliwe, zwłaszcza gdy skala transakcji nie uzasadnia organizowania wizyty za granicą u kontrahenta.
W takich przypadkach warto skorzystać z dostępnych narzędzi, które w ciągu zaledwie kilkunastu minut umożliwiają sprawdzenie nie tylko istnienia firmy, ale także jej wiarygodności. W Polsce korzystamy z eKRS lub CEIDG, gdzie każdy może sprawdzić, z kim ma do czynienia i z kim finalnie ma zawrzeć umowę. Natomiast w przypadku podmiotu zagranicznego musimy się bardziej wysilić i poszukać oficjalnych rejestrów handlowych prowadzonych przez rządy państw, w którym kontrahent ma siedzibie.
Co więcej, musimy pamiętać, że znane nam z Polski zasady reprezentacji – pozwalające ustalić, kto może skutecznie zawrzeć umowę – mogą nie mieć zastosowania w przypadku firm z zagranicy. To, kto powinien podpisać się pod umową, wynika z przepisów obowiązujących w kraju kontrahenta.
Przykład:
W przypadku umowy ze spółką holenderską, będącą odpowiednikiem polskiej „spółki z o.o.”, zwaną w Holandii „B.V.” (Besloten vennootschap met beperkte aansprakelijkheid) może się okazać, że jej zarząd nie składa się z osób fizycznych, lecz… z innej spółki z o.o. – co w Polsce nie jest dopuszczalne. Tego rodzaju informacje należy koniecznie zweryfikować przed podpisaniem umowy.
Krok drugi: ustal, jakie prawo będzie właściwe dla umowy
Kiedy ktoś się zwraca do mnie z prośbą o pomoc przy zawieraniu lub negocjowaniu umowy międzynarodowej, moje pierwsze pytanie to „Czy w projekcie umowy wskazano właściwe prawo? Informacja ta jest niezbędna, aby dokonać wstępnej oceny ryzyka transakcji dla polskiego przedsiębiorcy.
Prawo właściwe dla umowy – co to w ogóle oznacza?
Gdy umowa jest zawierana pomiędzy przedsiębiorcami z dwóch różnych państw, trzeba ustalić, który system prawny – Polski czy inny zagraniczny – będzie miał zastosowanie.
Innymi słowy: jeśli dojdzie do jakiegokolwiek sporu, a nawet nieścisłości w rozumieniu umowy, to według jakich przepisów będziemy je rozstrzygać
Przykład:
Czy przy umowie między polskim a niemieckim przedsiębiorca stosujemy polski kodeks cywilny, czy niemiecki Bürgerliches Gesetzbuch?
Z mojego doświadczenia wynika, że mało który przedsiębiorca realizujący transakcję z kontrahentem zagranicznym, na etapie zawierania umowy, składania bądź przyjmowania zamówienia z zagraniczną firmą myśli o tym, czy aby na pewno polskie przepisy będą miały zastosowanie. Zazwyczaj albo się o tym nie myśli, albo przyjmuje przygotowany przez kontrahenta projekt, w którym dokonano wyboru prawa obcego.
A w ogóle, po co nam to? Po to, żeby móc oszacować ryzyko prawne transakcji. Umowa zawarta z kontrahentem zagranicznym nie może „istnieć w próżni”. Każda umowa musi podlegać określonemu prawu – jakiegoś państwa. Podstawową zasadą jest, że wybór tych przepisów pozostawia się stronom, które mogą w umowie wpisać dowolne, związane z transakcją, prawo właściwe obowiązujące dla umowy. Dla polskiego przedsiębiorcy najlepszym rozwiązaniem jest prawo polskie i takie krótkie postanowienie umowne powinno się znaleźć w treści zawieranej umowy. Taką krótką klauzulę można wprowadzić w ofertach, zamówieniach, potwierdzeniach zamówień, czy też Ogólnych warunkach sprzedaży bądź zakupu.
A jeśli strony nie dokonają wyboru prawa? Wówczas, może się okazać, że na przykład reklamacja wadliwego towaru kupionego we Włoszech nie będzie oceniana według polskiego kodeksu cywilnego, lecz zgodnie z prawem włoskim. Może to być niemiłym zaskoczeniem, ponieważ termin na zgłoszenie wady to … 8 dni od daty jej wykrycia. Po upływie tego terminu tracisz prawo do zgłoszenia skutecznej reklamacji.
Oczywiście systemy prawne krajów w Unii Europejskiej nie różnią się tak znacznie, ale – jak pokazuje powyższy przykład – mają swoje specyficzne odmienności. Większy problem może się pojawić, w sytuacji, w której handlujemy z tzw. krajami trzecimi, spoza UE. Tam różnic jest znacznie więcej.
A dlaczego, jeśli nie dokonamy wyboru prawa w umowie, zastosowanie znajdzie np. prawo włoskie, a nie polskie? Ponieważ tak wskazują przepisy międzynarodowe – tzw. normy kolizyjne. To one są swoistym drogowskazem dla prawników określającym, co w sytuacji, gdy strony nie wybrały systemu prawa, z którego chcą skorzystać przy transakcji. W UE są to Rozporządzenia, w pozostałym zakresie – ustawy krajowe (prawo prywatne międzynarodowe) lub umowy międzynarodowe.
A może brak wyboru prawa może być korzystny? Z doświadczenia wiem, że jak nie masz silnej pozycji negocjacyjnej, a Twój kontrahent jest świadomy skutków wyboru prawa właściwego, to wskazanie polskiego prawa może okazać się „deal breker’em”. Wówczas warto się zastanowić, czy w ogóle wpisywać takie postanowienie do umowy, czy też – w określonych sytuacjach – nie lepiej ukształtować jej treść w taki sposób, aby pomimo braku wyraźnego wskazania, udało się „sprowadzić” ją do Polski. Jest to możliwe, ale wymaga bardzo dobrej znajomości przepisów kolizyjnych.
Krok trzeci: ustal, kto będzie rozstrzygał spór – sąd arbitrażowy czy powszechny… ale w którym Państwie?
Rozmowy o potencjalnych sporach sądowych na etapie negocjacji transakcji nie należą do częstych, jednak są niezwykle rozsądne. To właśnie na etapie oceny ryzyka i szacowania kosztów obsługi umowy powinieneś rozważyć, kto i gdzie będzie rozstrzygał ewentualny spór, jeśli współpraca nie przebiegnie zgodnie z oczekiwaniami.
W transakcjach międzynarodowych istnieją dwie opcje: sąd arbitrażowy lub sąd powszechny.
Sądy arbitrażowe do niedawna były brane pod uwagę wyłącznie przy dużych projektach i umowach o znacznej wartości. Obecnie, z uwagi na przewlekłość postępowań w polskim sądownictwie, arbitraż może okazać się rozwiązaniem właściwym i opłacalnym również w transakcjach o mniejszej wartości. Należy jednak pamiętać, że aby skorzystać z tej ścieżki, w treści umowy musi znaleźć się odpowiednia klauzula arbitrażowa.
Drugą opcją – bardziej popularną – są sądy powszechne. I tutaj pojawia się kluczowe pytanie: sądy którego państwa będą właściwe – Polski czy kraju kontrahenta? Podobnie jak w przypadku wyboru prawa właściwego, strony mogą samodzielnie podjąć decyzję w tej sprawie i uregulować ją w umowie. Przemyślana klauzula dotycząca wyboru jurysdykcji krajowej może sprawić, że nie będziesz musiał występować na przykład do sądu włoskiego o zapłatę ceny, która ci się należy za dostarczony towar.
Różnica pomiędzy współpracą z prawnikiem w Polsce – w ojczystym języku, według znanych procedur i na terytorium kraju – a prowadzeniem sporu z udziałem zagranicznego prawnika, w obcym języku i przed sądem za granicą, jest ogromna – zarówno pod względem finansowym, jak i organizacyjnym.

Mateusz Mrzygłód
E-mail: m.mrzyglod@artelegal.pl
Tel: +48 504 794 130
Partner zarządzający, radca prawny specjalizujący się doradztwie prawnym w branży produkcyjnej, nieruchomości komercyjnych i inwestycji budowlanych. Doradza swoim klientom w zakresie umów handlowych, dokumentacji sprzedażowej, w szczególności o charakterze transgranicznym, które nie mają dla niego żadnych tajemnic.